Google Website Translator Gadget

sobota, 31 marca 2012

Ich dwóch, ona jedna, czyli ile jest warta jedna literka?

Literka N, dodajmy.

Przed chwilą zakończyła się aukcja. Dla porównania inna, też niedawno zakończona. Dlaczego za brzydszą, gorzej wybitą, gorzej zachowaną monetę z tego samego rocznika zapłacono trzydziestokrotnie więcej?

Powody są dwa (a, właściwie trzy).

Powód pierwszy, to właśnie ta tytułowa jedna literka. Chodzi oczywiście o N. Na jednej monecie jest IOANN, na drugiej IOAN. W obydwu przypadkach jet to skrót łacińskiego brzmienia imienia naszego króla Joannes.
Niełatwo znaleźć tę monetę w katalogach. Nie miał jej Czapski, nie ma jej w katalogu panów Kamińskiego i Kurpiewskiego. Nie było jej w skarbie z Przasnysza (ponad 17000 monet), który stał się podstawą do opracowania W. Niemirycza.
Pojawia się wyłącznie w specjalistycznych opracowaniach, np. u H. Wojtulewicza (HENRYK WOJTULEWICZ, Polska moneta miedziana za Jana Kazimierza (1648-1668), Lubelskie Wiadomości Numizmatyczne, nr XIII 2006.)

Powodem drugim (i trzecim) jest udział w aukcji dwóch kolekcjonerów specjalizujących się w szelągach Jana Kazimierza. Ich dwóch, ona jedna - to zawsze był dobry powód do rywalizacji. Tym razem na szczęście w użyciu były komputery, a nie szpady ani pistolety.



niedziela, 25 marca 2012

Henryk Mańkowski

Takie teraz mamy dziwne czasy, że każdy może zlecić wyprodukowanie własnych "monet". Z nazwiskiem i portretem zleceniodawcy - proszę bardzo, z popiersiem ukochanej - wedle życzenia, z karykaturą najgorszego wroga - nic trudnego.
Tyle, że będą to "monety", a nie monety i z numizmatyką będą miały tyle wspólnego, co ja z lotem na Marsa.

Dawniej, właściciele majątków ziemskich i przedsiębiorstw emitowali na ich potrzeby własny, prywatny pieniądz, który spełniał podstawowy warunek bycia pieniądzem właśnie. Takimi monetami i papierowymi bonami można było płacić za towary i usługi. Oczywiście obieg ich był mocno ograniczony terytorialnie. Nie za wszystko też można było nimi płacić.
Historia polskiego pieniądza prywatnego sięga co najmniej wieku szesnastego, a kończy się...
Pewnie nie skończy się, dokąd będą się zdarzać sytuacje, w których potrzebny będzie jakikolwiek materialny nośnik wartości.

Przyjmuje się jednak, że ostatnim polskim pieniądzem dominialnym (czyli pieniądzem funkcjonującym w obrębie konkretnego majątku ziemskiego) były monety Henryka Mańkowskiego kursujące w Winnogórze.

Winnogóra, dawniej Winna Góra to wieś wielkopolska, która była kiedyś posiadłością biskupów poznańskich. Jej nazwa pochodzi od winnic istniejących w okolicy w średniowieczu. Dziś, pomimo globalnego podobno, ocieplenia klimatu winorośl się na tych terenach tak dobrze nie udaje.
Na początku XIX wieku, Napoleon, cesarz Francuzów przekazał za zasługi winnogórski majątek generałowi Janowi Henrykowi Dąbrowskiemu (1755-1818). To dla niego Józef Wybicki napisał w 1797 roku "Pieśń Legionów Polskich we Włoszech", która po odzyskaniu przez Polskę niepodległości stała się hymnem państwowym.
Wkrótce po śmierci generała majątek odziedziczyli potomkowie jego córki, Bogusławy z Dąbrowskich Mańkowskiej. W ich rękach Winnogóra pozostawała do roku 1939, kiedy to majątek po zajęciu przez okupanta został przekazany feldmarszałkowi Keitlowi.
Nas interesuje Jan Henryk Dezydery Mańkowski, prawnuk Jana Henryka Dąbrowskiego. Dziś, 25 marca, mija 140 rocznica jego urodzin.
Mańkowski, używający imienia Henryk jako głównego, objął w posiadanie Winnogórę w roku 1914. Wcześniej administrował w Osinie koło Oleśnicy.


Henryk Mańkowski był ziemianinem dobrze wykształconym. Po ukończeniu gimnazjum we Wrocławiu studiował na uniwersytetach w Hall i Paryżu. Już w czasach gimnazjalnych (rok 1888) interesował się numizmatyką. Niewątpliwy wpływ na rozwój tego zainteresowania miała znajomość ze Stanisławem hrabią Walewskim (autorem pracy "Trojaki koronne Zygmunta III"). Kupił zresztą od niego  znaczną część zbioru. Odziedziczył też kolekcję po swoim wuju, Bronisławie Dąbrowskim. W krótkim czasie zgromadził jeden z najbogatszych zbiorów numizmatycznych w Polsce - przed rokiem 1910 miał około dziesięciu tysięcy monet i medali. Kupował monety między innymi od Sobańskiego, Bartynowskiego, Soubise-Bisiera. Były w tej kolekcji głównie monety polskie.
Mańkowski nie ograniczał się do gromadzenia monet. Pisał artykuły do Wiadomości Numizmatyczno-Archeologicznych.  Od 1907 roku należał do Towarzystwa Numizmatycznego w Krakowie. W roku 1908 został jego prezesem. Był nim do roku 1922. Miał w kolekcji grupę około 140 falsyfikatów - w tym wyprodukowanych przez Majnerta. Zebrane przez niego materiały dotyczące falsyfikatów numizmatycznych opublikowano już po śmierci Mańkowskiego ("Fałszywe monety polskie" -Poznań 1930).

Problemy finansowe spowodowały, że kolekcja Mańkowskiego została rozproszona. Monety piastowskie kupił Wyssenhoff, XVII- i XVIII-wieczne Frankiewicz, przeszło 700 monet kupiło Muzeum Wielkopolskie. Część kolekcji trafiła też do muzeów w formie darów. W 1907 roku - 412 jedenastowiecznych krzyżówek ze skarbu, z okolic Winnogóry, w 1910 ozdoby ze znaleziska z Dzierznicy, w latach 1916-1918  kilkaset bonów wojennych, asygnat, monet zastępczych z lat 1914-1915 z różnych miast Wielkopolski i Pomorza.

Między nimi były zapewne i cynkowe monety, które wybito na jego zamówienie. Niedawno kupiłem sobie jedną z nich.
Stan beznadziejny. Nominał (10), który znajdował się pomiędzy datą 1917, a nazwą majątku WINNOGÓRA - zniknął. Ledwo widoczny jest też herb Mańkowskich. Pod nim daje się odczytać napis H. MAŃKOWSKI.

Mimo tak słabego stanu skusiłem się na zakup. Chciałem mieć w kolekcji pamiątkę po prawdziwym numizmatyku.





poniedziałek, 19 marca 2012

Sezon rozpoczęty


Piękna pogoda nie pozostawiła wyboru. Krótkie spodenki, na stopy buty do biegania i w drogę. Trzeba sprawdzić, co po zimie z kondycji zostało.
Najlepiej do takiego celu nadaje się dobrze wcześniej poznana trasa więc wylądowałem w Dąbrowie Górniczej nad Pogorią trzecią.
Przed rozgrzewką uruchomiłem nową zabawkę (prezent od pracodawcy!).
Samsung SOLID B2710
Przy okazji testu kondycji miała to być również pierwsza terenowa próba GPS wbudowanego w telefon i programu TrekBuddy, który zainstalowałem kilka dni wcześniej. Gdy GPS zasygnalizował, że udało mu się już określić nasze położenie, wdusiłem START i ruszyłem. Szybko poczułem, że zimowa przerwa nie minęła bez konsekwencji. Nie ryzykując kontuzji przebiegłem dystans w tempie mocno rekreacyjnym – dzięki temu dziś żadne schody mi nie straszne. 
Na koniec jeszcze kilka zdjęć (w nowej zabawce jest „aparat fotograficzny”) - i w drogę do domu.
Jak widać, jezioro jeszcze zamarznięte, a świetna pogoda przyciągnęła nad nie wielu spacerowiczów.

Po zgraniu zapisu trasy z telefonu do komputera pooglądałem sobie podsumowanie pierwszego tegorocznego biegania. Wystarczyło otworzyc zapisany plik w programie GoogleEarth (albo wczytać w formularzu na jednej z mnóstwa stron dla cyklistów, biegaczy, turystów, np. tu: http://utrack.crempa.net/). Sprawdźcie sobie sami – plik z moją wczorajszą trasą jest tu.

Koniec zabawy. Pora na poważniejsze zajęcia.
W domu na „obróbkę” czekało kilka monet dostarczonych przez pocztę w zeszłym tygodniu. Miedzy nimi nowy okaz do kolekcji bilonu Królestwa Polskiego:

odmiana z małą kropką po roku i staro-nowym wieńcem 
(jagódki 1-2-1-2, ale dwa listki pod jedynką z rocznika),  
Przez pewien czas w podpisie pod zdjęciem było 1-3-1-2 - pomyłka, którą bezbłędnie wychwycił "monbank1" - dziękuję.
znana mi i w zbiorze już obecna. Ta jednak moneta, to jednak coś nowego – zdjęcie dokładnie odzwierciedla wzajemny układ awersu i rewersu. Skrętka! Mała rzecz, a cieszy.

Drugą monetą jest
antoninian Aureliana (RIC temp #1733)
wybity wiosną roku 274 w mennicy w Rzymie (dziesiąta oficyna). Tak dokładną identyfikację zawdzięczam wspomnianej tu już wcześniej sieciowej edycji RIC V/1 http://www.ric.mom.fr/en/home.

Swoją drogą, dziwnymi ścieżkami przypadki chadzają. Na tę aukcję natrafiałem 26 albo 27 lutego. Ustawiłem limit w Snipie i czwartego marca monetę wygrałem.
Zalicytowałem bez jakiegoś szczególnego powodu. W ogóle, to trafiłem na tę aukcje też przypadkiem. Dawno, dawno temu szukałem na eBay pewnej bardzo konkretnej monety i metoda prób i błędów przygotowałem zapytanie, które umożliwiało jej znalezienie niezależnie od kategorii, w której umieścił ją sprzedający. Zapytanie dawało ciekawe rezultaty (to kwestia słów użytych w opisie aukcji) więc zapisałem je sobie i od czasu do czasu uruchamiam.
Tym razem w wynikach pojawił się ten Aurelian. Jak widać nie zapłaciłem za niego za dużo.

Dzień, czy dwa po natrafieniu na Aureliana, na forum TPZN pojawiła się informacja o sieciowym Roman Imperial Coinage AD 268-276.

Przypadek? Ależ oczywiście, że przypadek.
Jeden z niezliczonej liczby przypadków składających się na życie każdego człowieka.

niedziela, 11 marca 2012

Co robić, by nie kupować falsyfikatów na Allegro.

Temat i część materiału zdjęciowego do tego wpisu przysłał mi Pan Bartek Pająk.

Jeden z pierwszych wpisów na moim blogu miał mało numizmatyczny tytuł ŚMIECI. Jego kluczowe fragmenty powtórzyłem na cafe Allegro (tu kiedyś był link do cafe, ale po fatalnej decyzji właścicieli Allegro, cafe odeszła do krainy wiecznych łowów - nigdy im tego nie daruję). Niestety problem nie zniknął, ba co jakiś czas powraca z coraz większą mocą.
Wrócił po raz kolejny.

Jedną z rzadszych monet obiegowych II Rzeczpospolitej jest pięciogroszówka z 1934 r. Problem fałszerstw tej monety wydawał się w miarę uporządkowany dzięki analizom przeprowadzonym przez aktywnych użytkowników cafe numizmatyka:
dyskusja pierwsza
uzupełnienie
"test scyzora" - szkoda, że zdjęcia przepadły w pomroce dziejów.
Wszystko było jasne:
Niestety, opisana we wspomnianym wyżej wpisie "żądza pieniądza"  sprawiła, że znów mamy problem.
Allegrowy specjalista od "kopii" monet rzucił na rynek takie cacka
To kopia wykonana na podstawie oryginału - "dzióbek" korony jest przed początkiem podstawy dziewiątki. I się zaczęło:
http://www.allegromat.pl/aukcja100773
http://www.allegromat.pl/aukcja100779
i wiele podobnych.
Patrząc na taką ofertę i nie porównując zdjęć z innymi ofertami nie mamy szans. Licytujemy i płacimy niemałe pieniądze za bezwartościowe śmieci.
Skąd wiadomo, że to nie oryginały? Wszystkie te monety maja jednakowe uszkodzenia dobrze widoczne na pokazanej wyżej kopii.
Najbardziej charakterystyczne, to:
rysa na rombie przy początku daty
skaleczenia na obrzeżu i pierwszej literze O w RZECZPOSPOLITA
Dowodem na premedytację niektórych sprzedających jest dokładanie dodatkowych uszkodzeń i nakładanie sztucznej patyny.

I taką metodą, produkcja "kopii" rzadkich monet do celów "edukacyjnych i wystawienniczych" nie jest niczym innym, niż dostarczanie towaru oszustom, czyli de facto pomocnictwem w oszustwie.

Co możemy z tym zrobić?
Nie wiem. Opinia Pibyka wyrażona w moim "śmieciowym" wątku z cafe współgra z od dawna obserwowaną praktyką administracji Allegro - tolerowaniem takich działań, które nie szkodzą bezpośrednio serwisowi (wręcz przeciwnie, przynoszą zyski) choć wyrządzają szkody wielu kupującym. Postulat o wpisaniu na listę towarów zakazanych "kopii" bez trwałego oznakowania będę powtarzał regularnie. Może w końcu wywoła to jakąś pozytywną reakcję.

Co Wy możecie (musicie) zrobić, żeby nie licytować w aukcjach oszustów. Dobrze oglądać zdjęcia. Jak są złe - nie licytować, prosić o przysłanie lepszych. Nie będzie lepszych zdjęć - nie licytować. Porównywać dobre zdjęcia ze zdjęciami takich samych monet oferowanych w ostatnim miesiącu (do tego mamy dostęp) na Allegro, Świstaku, Kiermaszu itd. Kilka monet z identycznymi uszkodzeniami to sygnał alarmowy. Przeglądać ofertę znanych producentów i sprzedawców "kopii" - nie po to by coś od nich kupić, tylko po to by odnotować charakterystyczne cechy ich produktów.
I na koniec - zgłaszać takie aukcje do administracji Allegro - najlepiej na dwa sposoby - po pierwsze, korzystając z rady Pibyka, po drugie, posługując się formularzem kontaktowym. Niech Allegro wie o skali zjawiska i przestanie traktować oferowanie "kopii" jako oryginałów. Może w konsekwencji uda się też wymusić jakieś kroki przeciwko sprzedaży nieoznakowanych "kopii".

sobota, 10 marca 2012

W sieci nic nie ginie (prawie).

Pisałem niedawno, że za przyczyną lekceważącego podejścia Allegro do dorobku społeczności udzielającej się na cafe (ze wskazaniem na cafe numizmatyka), przy okazji "udoskonalania" serwisu beztrosko ten dorobek skasowano.
Nie dawało mi to spokoju i po kilkugodzinnych poszukiwaniach udało mi się namierzyć stronę, na której stara kafejka się zachowała. Jak długo tam pozostanie, nie wiem.
Wysłałem znaleziony adres do Pibyka, opiekuna cafe. Chyba zmobilizowałem Pana Piotra do działania. Okazało się, że na aukro.sk i na aukro.ua, po ręcznym uzupełnieniu adresu  strony o właściwy numerek również można uzyskać dostęp do archiwalnych wątków.
Ponieważ nie ma pewności, że przy okazji kolejnych działań rozwojowych i te możliwości znikną, Pibyk zarchiwizował najbardziej interesujące wątki na swoim serwerze i umieścił na cafe linki do nich.
W sieci nic nie ginie. Prawie nic - niestety część zdjęć zniknęła albo została zamieniona innymi, zupełnie nie związanymi z tematami wątków. To "zasługa" zewnętrznych serwisów oferujących usługi przechowywania i udostępniania plików. Trzeba się z tym pogodzić. Trudniej było by pogodzić się z całkowitą utratą treści archiwum.

W międzyczasie udało mi się zapełnić kolejną lukę w kolekcji miedziaków Królestwa Polskiego 1835-1841. Wypatrzyłem i wylicytowałem jednogroszówkę z 1836 r. skatalogowaną przez Karola Plage pod numerem 243.
Czym ta odmiana różni się od innych odmian w tym roczniku?
Najistotniejsza różnica, to kształt ogona orła. Na pozostałych odmianach (niezależnie od tego, czy św. Jerzy ma na plecach płaszcz, czy nie) ogon wygląda tak:
a na nowym nabytku tak:
Plage nie podkreślił innego kształtu ogona, dopiero Berezowski odnotował, że może w nim być 5 lub 7 piór. 

Różnica w wyglądzie monet niewielka, ale dość istotna.

niedziela, 4 marca 2012

Verba volant, scripta manent.

Dziewiąty tydzień roku 2012 przyniósł (między innymi rzecz jasna) dwa wydarzenia.
  1. W sieci pojawił się RIC V/1
  2. Allegro wprowadziło rewolucyjne zmiany do swoich list dyskusyjnych (cafe, dawniej społeczność, jeszcze dawniej - cafe).
Pozornie zdarzenia ze sobą nie powiązane. Tylko pozornie.

RIC = The Roman Imperial Coinage = wielotomowe dzieło - katalog monet Cesarstwa Rzymskiego. Tom pierwszy wydano po raz pierwszy w roku 1923. Od tego czasu doczekał się oczywiście wielu wznowień i aktualizacji. RIC, to podstawowe narzędzie do identyfikacji i klasyfikacji monet cesarstwa. Chwalone za rzetelność, czasem ganione za trudności w korzystaniu.
RIC obciążony jest wszystkimi przypadłościami typowego katalogu drukowanego.
Nowe odkrycia wprowadzają do katalogu nieznane wcześniej monety, a także zmieniają stopnie rzadkości opisanych już odmian i wariantów. Spowodowało to pojawienie się w internecie serwisów zawierających korekty i uzupełnienia do  wydań drukowanych - NOT IN RIC albo stanowiących swego rodzaju przewodnik po katalogu, np.  Roman Imperial Coinage by Frederic Weber lub Helvetica's RIC Tables.
Niedawno pojawiła się w sieci cyfrowa wersja pierwszej części piątego tomu RIC. Francuscy historycy zgromadzili i przedstawili bazę zawierającą opisy przeszło 4500  pozycji katalogowych wzbogaconych ponad 80000 fotografii. Wszystko dostępne dzięki świetnie działającej wyszukiwarce, bez której baza była by równie trudna w użyciu, jak tom papierowy.

Przyjrzyjmy się teraz sytuacji na Allegro.
Było tak:
jest tak:
Wygląd, to nie wszystko. Najwięcej zmian kryje się "pod spodem". Zyskalismy możliwość edycji własnych postów (przez 5 minut, ale zawsze to coś), zyskaliśmy możliwość ilustrowania wpisów zdjęciami magazynowanymi na serwerach Allegro, wprowadzono możliwość oceniania przydatności wpisów, miłośnicy portali społecznościowych też zyskali potrzebne im narzędzia. Wśród nowości jest również "ulepszona wyszukiwarka postów". I tu w miejscu listy zysków otwiera się lista strat.
Zadaję pytanie z wyborem przeszukiwania archiwum - odpowiedź brzmi: "Niestety - brak wyników. Proszę spróbować użyć innych zwrotów".
Próbuję odnaleźć wpis, od którego zaczynała się stara kafejka
Wpis zniknął.
Razem z nim w czarną dziurę wpadły wszystkie gromadzone od 2004 roku tworzone przez Allegrowiczów wątki stanowiące Ich wkład w historię numizmatyki. Zaczynając od klasyfikacji gdańskich 10-fenigówek z 1920 roku opracowanej przez Ozyriewa i Sonię, poprzez opracowania Granit01 dotyczące mennictwa Stanisława Augusta, na mojej chronologii 10-groszówek 1840 kończąc.
Pibyk, opiekun cafe numizmatyka, napisał:
"Przy okazji - niestety przynajmniej chwilowo szlag trafił ... linki do archiwalnych postów. Postaram się to jakoś naprawić, ale nie gwarantuję rezultatów."
Niestety, świadczy to o bardzo niefrasobliwym podejściu administracji serwisu do zasobów tworzonych przez użytkowników. Można było zrezygnować z archiwizowania zawartości "mydelniczki" ale brak kopii bezpieczeństwa cafe kategorii uważam za karygodny błąd.

Część opracowań zapoczątkowanych na cafe numizmatyka ukazała się w druku. Przypuszczam, że niektórzy z użytkowników zachowali niektóre z interesujących wątków w swoich archiwach.
Jeżeli starania Pibyka okażą się nieskuteczne, trzeba chyba będzie wspomóc go i podesłać nasze archiwa, ale trzeba też będzie zabezpieczyć się na przyszłość publikując je w kilku jeszcze miejscach w sieci. Ze swojej strony mogę zaoferować miejsce na moich stronach.

Co więc łączy oba wymienione na początku wydarzenia?
Stanowią one dowód na pożytki płynące ze współistnienia opracowań drukowanych i cyfrowych (multimedialnych). Starożytni twierdzili, że scripta manent i niewątpliwie mieli rację. Tyle, że od czasu do czasu biblioteki też płoną. Za sprawą głupców, za sprawą sił natury. Naszym obowiązkiem jest zachowanie dla przyszłości tego, co odziedziczyliśmy po przodkach i tego, co sami stworzyliśmy.

Printfriendly